No i mamy to. Wszyscy wrzucają fotki ze wschodu Słońca, portale internetowe odpaliły wszystkie znane modele AI, by widowiskowo i kwieciście powiadomić nas o nadejściu lata.
Mamy dziś, wg współczesnych kalendarzy pierwszy dzień lata. Najdłuższy dzień roku, albo najkrótszą noc, jak kto woli. W Stonehenge mnóstwo dziwaków przyjechało odprawiać dziwne rytuały, inni po prostu przeżywać wschód Słońca w niezwykłym miejscu i szczególnym dniu. Zresztą na całym świecie są w tej chwili oblegane wszelkiej maści święte kręgi. Na łąkach płoną ogniska, wokół których tańczą czasem dziewczyny z wiankami we włosach, marząc o chłopakach szukających kwiatu paproci.
Żartuję, to margines. W większości jest to po prostu spotkanie przy grillu i piwku albo udział w zabawie organizowanej przez pobliską gminę. Jeśli w ogóle.
„Za moich czasów” to się jeszcze romantycznie wybierało nad jezioro czy urządzało wieczór przy świecach i gitarze. Ale wtedy nie było jeszcze smartfonów. Nawet o zwykły, stacjonarny telefon było trudno.
Tak czy siak, w mniej lub bardziej upośledzonej formie odprawiamy w ten dzień (lub te dni, nie trzymamy się sztywno) jakieś tam rytuały, „świętujemy”, bo każda okazja jest dobra.