Kaletka dla Violetki cz. 2, czyli Seria Niefortunnych Zdarzeń.

Trwało to baaardzo długo, ale w końcu mogę Wam zaprezentować zarówno kaletkę która wykonałem dla żony, jak i film dokumentujący jej powstanie. Dlaczego tak długo trwało i trudnościach jakie spotkały mnie po drodze przeczytacie w tym wpisie. Będzie mi miło, jak przeczytacie go w całości, ale jak ktoś chce od razu film – to znajdziecie go na końcu 😉

W sumie ciekawa sytuacja. Zwykle jak coś robię, to zwykle mam jakieś problemy podczas pracy, a filmik czy zdjęcia to już bułka z masłem. Jak to mawiali nasi przodkowie – „natura nie znosi próżni” a równowaga Mocy musi być zachowana, więc tym razem uszycie kaletki było czystą przyjemnością (no, może oprócz poranionej od szydła dłoni…), ale część filmowa – to droga przez mękę.

Najważniejsza informacja dla tych, którzy chcieliby spróbować swoich sił i zrobić coś podobnego. Pomijając drobny epizod dawno temu, kiedy to uszyłem sobie „rycerskie”, „średniowieczne” buty (nawet w nich chodziłem, mimo, że było to na granicy zdrowego rozsądku…), nigdy nie robiłem absolutnie nic ze skóry. To jest moja absolutnie pierwsza praca z tym materiałem. Wszystko zrobiłem na podstawie wiedzy nabytej głównie z YouTube (w większości z kanału Juchcik.pl i paru zagranicznych).
Jeżeli mnie się udało, Wam także się uda. Wystarczy tylko uważnie słuchać i patrzeć, a gdy mamy wątpliwości – pytać! Pisać maile, zaczepiać na YouTube czy Facebooku. Nawet, jak Wam się wydaje, że pytanie jest głupie. Bez tego, za prawdę powiadam Wam, niemal na pewno coś pójdzie nie tak 😈 .

Ale od początku. Kaletkę postanowiłem uszyć podczas urlopu. Przygotowałem sobie wykrój, zamówiłem skórę (ta z poprzedniego filmu się jednak nie nadawała), oczywiście „na oko”. Jednak oko okazało się zawodne i oczywiście skóry było za mało. No i guzik, musiałem czekać. Obsuwa.

Na kaletce miał być smok z kamienia runicznego z Wolina, poświęconego Świętosławie – naszej wspaniałej, aczkolwiek najprawdopodobniej nie istniejącej bohaterce. Przeglądam fotki – no ekstra, tyle, że kamień co nieco zarósł trawą i zapadł w ziemię. Brakuje nóg. No to szukanie po necie, dopasowywanie fotek, perspektywy, czyszczenie. Obsuwa.

Kamień runiczny Świętosławy

Kamień runiczny poświęcony Świętosławie na wyspie Wolin.

W ostatnim tygodniu lipca zabrałem się do pracy. Żona wcześniej skończyła urlop, więc raz – nie widziała, co robię (więc do pewnego stopnia była to niespodzianka), no i dwa – mogłem w miarę bezkarnie zmienić nasz pokój w pracownię-studio, bez wywoływania słusznego gniewu Violki.

Czarne tło, rozstawione światła, plątanina kabli pod nogami. I średnia temperatura za oknem 32°C, a w pokoju po chwili tak ze 38… Nawet za bardzo nie miałem jak kamery odsunąć. A potem klasyka – 5 minut kręcenia, pół godziny przygotowań. Przypnij mikrofon. Odepnij mikrofon. Odsuń światło. Przysuń światło. Oddychaj. Schowaj do tapczanu cholerny zegar, bo go będzie słychać.

mini studio „Przy ogniu”

Moje mini studio, a zarazem warsztat.

Oczywiście – musiała zdarzyć się pomyłka w stylu „na pewno włączyłem mikrofon”. Szczęście w nieszczęściu – równocześnie nagrywałem drugi plan komórką. Połączyłem ostatecznie obraz z kamery z dźwiękiem z komórki (na pewno zauważycie w pewnym momencie różnicę), ale zabrało to dodatkowy czas. Obsuwa.

No i klasyka uroków nagrywania w domu: mówię do mojej mamy – jak Tadek (syn) wróci z pracy, niech nie wchodzi i nie puka do pokoju. Generalnie cisza, bo nagrywam.
Kamera, akcja. Prężę się przed obiektywem, kątem oka widzę, że ktoś wchodzi do mieszkania, a po chwili słyszę, jak mama krzyczy do mojego syna (stojąc pod drzwiami mojego  „studia”), że ma być cicho i nie wchodzić, bo nagrywam 🙂 AAAAAAA! Obsuwa!

Kaletka wstępnie zszyta

Wierzchnia część kaletki, zabarwiona, przed ostatecznym zszyciem całości.

W sumie kręciłem pięć dni w „studio”, plus finał już na świeżym powietrzu. Jeeest! Montuje film i rzucam w Internet. A g…zik. Skończyło mi się miejsce na dysku. Trzeba było poprzesuwać. Obsuwa.
Montuję. Z trudem, ponieważ mój komputer jest cokolwiek stary (tak ok. z 2012, moja komórka jest obecnie szybsza…) no ale montuję. Wyszło 1,5 godziny. No nie… Tniemy.
Przez to, ze co chwilę musiałem przestawiać światła i wietrzyć pokój, każda część wyglądała inaczej. No więc korekcja kolorów i próba ukręcenia bicza z g***a. Komputer się zbuntował w końcu i już nie mógł uciągnąć. Musiałem zrobić pośredni render, by móc dalej pracować. Na moim komputerze to tak 8-10 godzin. Obsuwa…

No dobra. Udało mi się skrócić całość poniżej godziny, to już tylko podłożyć muzykę, render i wrzucić na YouTube.  No to do roboty! Już prawie połowa gotowa, jest dobrze. Wyszedłem na chwilę do kuchni zaparzyć herbatę. Wracam – ekran ciemny. A, wygasił się monitor. Ruszam myszą – nic. Patrzę – dioda zasilania na komputerze się nie świeci. Oho, coś nie tak… Ewidentnie się wyłączył. Może się przegrzał? Odkurzacz w ruch, rozkręcanie wiatraków itd. Nic. Wszystko martwe… No nic nie zrobię, jest noc.

Pytanie, co padło? Płyta? Zasilanie? Grafika? Na drugi dzień podpiąłem tester do zasilacza. Zima. Zero prądu. Na wszelki wypadek przyniosłem jakiś stary, żeby zobaczyć, czy chociaż płyta główna ruszy. Ruszyła. Ufff… Tyle, że nie mogłem tego starego użyć z powodów technicznych. No to trzeba kupić nowy. A najpierw wybrać. Poszukać najlepszego w danym budżecie. Obsuwa.

Jest! W Poznaniu! A nie, na zamówienie, brak towaru w magazynie. No dobra, znalazłem w necie, taniej. Zamawiam. Czekam. Nic. Trwało tydzień. Obsuwa. Załamka.

nowy zasilacz

Nowy zasilacz. Trzy stówy w plecy. Wrrr… Ale muszę w końcu zmienić kompa, będzie na przyszłość.

Przyszedł zasilacz. Montuję. Klik.  It’s alive! Otwieram projekt. Część projektu szlag trafił. Obsuwa.

Ale w końcu jest. Z radością prezentuję Wam kaletkę dla Violetki! Wyszło tak:

 

 

Krótko o użytych narzędziach i materiałach:

– skóra świńska licowa, 1,5 mm.
– szycie – nić naturalna, dratwa,
– wykończenie: chemia Fiebing’sa: Acrylic Resolene, Antique Leather Stain, Gum Tragacanth,
– chemia, skóra oraz część narzędzi z Juchcik.pl, część od majfriendów z AliExpress oraz zrobionych własnoręcznie.
Generalnie ze wszystkiego co kupiłem jestem zadowolony, z wyjątkiem igieł marki Galant. Bardzo, bardzo podłe, mimo, że w skórze były otwory, igła zdołała się wygiąć podczas pracy. Moim zdanie powinny zniknąć z oferty. No ale są tanie, więc można wyginać do woli.

Nie jest za bardzo zadowolony z filmu, ale mam nadzieję, że niedoskonałości techniczne Was nie zniechęcą. No i że nie przerazi długość filmu! Kto jest ciekawy, w jaki sposób zrobiłem tę torebkę zapraszam na film. Oczywiście zachęcam do pozostawienia komentarzy na YT, „łapki w górę”, subskrypcji i oczywiście udostępnia. Z góry dziękuję!


 

Tagi