Elficka obsadka, czyli o lekceważeniu zasad i pożytkach płynących z porażki.

zlamana_obsadka

Jeden nieostrożny ruch i…

Za chwilę już wiosna! I chwała Bogu, bo zima jakoś nie może się w tym roku zdecydować co zrobić. Ani się nie rozpoczęła jak na zimę przystało, ani nie przymroziła uczciwie, odejść ostatecznie i zrobić miejsca wiośnie też nie ma zamiaru. Na pewno jeszcze złośliwie poczeka, aż wszystko rozkwitnie a potem przywali przymrozkiem, skutecznie pozbawiając nas krajowych. Taka wredzizna!

W lutową sobotę trafiła się jednak piękna pogoda, termometr pokazał całe 9 stopni na plusie, więc zapakowałem w torbę moją tokareczkę, bukowe wałki, japońską piłę Ryoba bez której obecnie nie wyobrażam sobie pracy i nowiutkie dłuta tokarskie. W tym momencie uwaga – prodakt plejsment (niesponsorowany)! Jeśli ktoś szuka dobrych narzędzi do drewna, to polecam z całego serca sklep dluta.pl z Mosiny. Tanio może nie jest, ale też nie ekstremalnie drogo a uwierzcie mi – warto, zarówno jeśli chodzi o komfort pracy jak i o bezpieczeństwo. Darujcie sobie większość narzędzi z marketów budowlanych, lepiej dobrze zaplanować wszystko i kupować po troszku, a dobrej klasy.

Wyciągnąłem wnioski z ostatnie tokarskiej porażki i po drobnej modyfikacji zabieraka zabrałem się do pracy. Kartka z rysunkiem obsadki gotowa, cale pracowicie przeliczone na centymetry, słonko grzeje niebo się śmieje. Niczym młody Artur wyciągający Ekskalibura z kamienia , wyciągnąłem nowiutkiego Narexa i zaatakowałem kręcący się kawałek buku. Kontynuuj czytanie

Dar akacji

Akacjowy konar

Dar akacji. Mam nadzieję, że nie przyniosę
jej wstydu.

Dziś wybrałem się z córką na działkę. Ot, taki wiosenny… A nie, przecież jest luty! No dobra – na zimowy, niedzielny spacer. Zawsze się boję tych zimowych wizyt na działce, bo zwykle zastaję np. wyrwane okno, wyłamane drzwi i inne niespodzianki zostawione przez niechcianych gości.

Przy okazji miałem nadzieję znaleźć po drodze jakieś ciekawe kawałki drewna na obsadki do stalówek, za produkcję którym mam zamiar się zabrać jak tylko będzie ciepło. Ostatnio znalazłem piękny kawałek jesionu, mam też brzozę i lipę, przydałoby się jednak coś jeszcze.

Przy ścieżce prowadzącej na mój ogródek rosną w zasadzie same jesiony. Przed laty rosły też dwie akacje (a dokładniej – robinie akacjowe), jedna potężna, pamiętająca pewnie jeszcze czasy II wojny światowej, i druga, mniejsza, z której kwiatów jako dziecko wypijałem słodki sok. Niestety większa zakończyła swój drzewiasty żywot podczas poszerzania ulicy, podobnie jak wszystkie drzewa w tym samym rzędzie. Te które, które ocalały są systematycznie przycinane i czasem zdarza się, że gałęzie nie są uprzątnięte, na co oczywiście liczyłem. Kontynuuj czytanie

Medieval Handwriting – manuskrypty w komórce!

Od dziecka było dla mnie oczywiste, że skoro ktoś umie pisać, to umie i czytać. Kiedy zacząłem zagłębiać się w zaczarowany świat kaligrafii, rzeczy oczywiste przestały takimi być.

Rozmawiając z miłośnikami kaligrafii zauważyłem, że spora część albo zaczynała od lektury Tolkiena i studiowania map Śródziemia, albo grając w RPGi, albo zahaczając o bractwo mniej lub bardziej rycerskie. Część, głównie dziewczyn, zachwyciło się Jean Austin. Liczyły, że pracowicie kaligrafując coś rozważnego i romantycznego, dostaną w odpowiedzi coś więcej, niż SMSa „Piękny list, ale możesz mi to wysłać mailem, jakoś normalnie? Nie mogę przeczytać”. Kontynuuj czytanie

Kaligraficzny wolontariat i konkurs!

Kochani, dziś wrzucam informację  zachęcam do udziału w konkursie Szkoły Kaligrafii i Iluminacji Barbary Bodziony Calligraphy School z Krakowa. Oczywiście konkurs jest tylko „wartością dodaną”, istotna jest pomoc dzieciom. Zachęcam do naśladowania i podobnych inicjatyw (niekoniecznie kaligraficznych…) w swoich miastach!

akcja-szpital

Kaligrafowie – dzieciom!

KONKURS!

Kochani Fundacja Sztuka Kaligrafii razem z naszą Szkołą rusza z PROJEKTEM WOLONTARIACKIM: zajęcia kaligraficzne na oddziałach dziecięcych szpitali w Krakowie.

Wolontariusze – nasi uczniowie będą proponować dzieciom w szpitalu ciekawe zajęcia z kaligrafii i iluminacji średniowiecznej.

Szukamy dobrej NAZWY AKCJI WOLONTARIACKIEJ – dlatego proponujemy Wam wszystkim abyście pomogli nam ją znaleźć!

NAGRODA w postaci DARMOWEGO WEEKENDU ZAJĘĆ w naszej szkole dla osoby, która wygra konkurs (lub dla osoby wybranej przez WYGRANEGO)

możecie wysyłać hasła na wiadomość FB lub na maila szkoły: biuro@szkolakaligrafii.pl

Jeśli możecie UDOSTĘPNIJCIE nasz post!

 

Nowy nabytek! Stołowa tokarka!

Mój nowy nabytek - przenośna tokarka, jeszcze bezimienna!

Mój nowy nabytek – przenośna tokarka, jeszcze bezimienna!

Ha! Muszę się Wam pochwalić nowym nabytkiem! Od dłuższego czasu „chorowałem” na własną tokarkę do drewna, warunek – musiałaby być możliwie mała, przenośna i łatwa do schowania. Aha… I tania!

Jedyny sensownym rozwiązaniem (i dla mnie zupełnie wystarczającym) okazała się prosta przystawka napędzana wiertarką. Takie przystawki robiła kiedyś nasza Celma, ale egzemplarze które znajdywałem na Allegro czy innych serwisach były albo drogie, albo niekompletne, albo w kiepskim stanie. W każdym razie polowałem od dłuższego czasu na dobrą okazję.

Parę dni temu przeglądam aukcje i nagle – bach! Jest, śliczna, mała pomarańczowa tokareczka, dokładania taka, jakiej chciałem! Niestety była to aukcja ale udało się – miałem odrobinę szczęścia (wygrałem dosłownie o włos!). Tak sobie myślę, że ewidentnie chciała trafić w moje ręce.

W każdym razie dziś do mnie dotarła moja ślicznotka, zobaczymy jak się będzie sprawować. Bo wiecie, jak to czasem mówią – „ładna miska jeść nie daje”. Kontynuuj czytanie

Poziomkowo

Smakowita poziomka :)

Hobbicka poziomka! 😉

Obsługiwałem kiedyś forum jednej z polskich pisarek, od strony informatycznej oczywiście. Czasem nawet na owym forum się odezwałem. Niestety, po paru wpisach niezgodnych „z myślą przewodnią partii”,  autorka mnie koniec końców zbanowała, dorabiając przy okazji przed czytelniczkami „gębę” godną co najmniej teczki w IPN. Ot, życie.

Samo forum i jego zakręcone czytelniczki wspominam za to bardzo mile. Pewnego razu, czytając gorącą dyskusję (wręcz sabat!) o nowej książce, pełną setek westchnień i słodkich pozdrowień, przy których fotki z młodymi kotkami i szczeniaczki to niemal „Teksańska masakra piłą mechaniczną”, popełniłem utwór wierszowany o roboczym tytule „Poziomkowe pole”. Paru dziewczynom się spodobał, odważę się więc po latach pokazać go publicznie.

A poza tym uwielbiam poziomki! W moim małym Hobbitonie, mimo że już niemal jesień – wciąż rosną!

Kontynuuj czytanie

Hobbicka spiżarnia. Robimy białą kiełbasę!

Hobbicka spiżarnia

Moje marzenie – pełna hobbicka spiżarnia.
Fotos z filmu „Hobbit: Niezwykła podróż” (2012)

Jedną z rzeczy która  mnie od zawsze fascynuje w uniwersum Tolkiena i którą chciałbym mieć, to… Nie, nie pancerz z mithrillu, nie Jedyny Pierścień czy smocze złoto. To hobbicka spiżarnia. Nie muszę dodawać, że pełna.

Różne są oczywiście teorie na temat tego, co jedli Hobbici, kiedyś jeszcze napiszę na ten temat, ale teraz mogę stwierdzić jedno – zawsze jedli dobrze. Pyszne, głównie lokalne produkty, których dziś szukamy w sklepach ze „swojskim jadłem” czy jak to uczenie się teraz nazywa – z żywnością organiczną. Oczywiście nie odrzucali produktów z daleki krain (np. ziemniaki czy tytoń), podobnie zresztą jak Brytyjczycy, na których wzorował się J.R.R. Tolkien tworząc postaci niziołków.  Jak coś im smakowało – włączali po prostu do swego jadłospisu i uznawali za swoje. Daleko nie szukając fish and chips które swe korzenie ma w kuchni żydowskiej. Kontynuuj czytanie

Projekt fotograficzny #Sakura

sakuraDosyć długo nie było nowego wpisu, ale doszedłem do wniosku, że od pisania o pisaniu moje kaligraficzne umiejętności bynajmniej nie wzrosną a dodatkowo trochę mi się ze zdrowiem pokomplikowało i jakoś nie było ani czasu, ani nastroju.

Następne części „Pamiętniczka skryby” powstają, po drodze zaliczyłem jeszcze dwa kursy w muzeum a w międzyczasie przyszła sobie wiosna. Nie było to może tak spektakularne przyjście, jakiego bym oczekiwał, no ale w końcu się pojawiła. Tu i tam poutykała w trawie stokrotki, wyciągnęła czosnkowy szczypior wysoko nad ziemię, zazieleniła liście poziomek i obudziła pająki. O wiośnie w moim małym Hobbitonie jeszcze napiszę, ale tym razem powodem wpisu jest zabawa, do której zaprosiła czytelników autorka najlepszego moim zdaniem blogu „okołoziołowego”  w Polsce – Ziołowego Zakątka. Kontynuuj czytanie

Z pamiętniczka skryby. Cześć 4 – In principio erat Verbum

stalowka-piernikNa zakończenie kursu karoliny mieliśmy wykonać pracę w postaci pięknie wykaligrafowanych życzeń lub innego bożonarodzeniowego tekstu. Same zajęcia już tak nie stresowały, wiedziałem czego się spodziewać. Dla odmiany przerażała mnie troszkę perspektywa pisania „na czysto” na czerpanym papierze.

Znam ten materiał, papier czerpany jest przepiękny, wnosi niepowtarzalny klimat, powiew historii i czegoś wyjątkowego. Jadnak przy całym swym uroku, którego nie ma nawet najdroższy papier do kaligrafii, pisanie po nim przypomina jazdę na łyżwach po papierze ściernym.

Jak zwykle Mistrzyni sprawdziła nasze arkusze z domowymi ćwiczeniami, a ja jak zwykle byłem podłamany.  Piony dalej nie zawsze były pionowe, tusz płynął sobie jak chciał a brzegi wielu literek były poszarpane. Powinienem chyba zająć się czymś prostszym. Z paszczy kaligraficznej depresji wyrwała mnie dopiero Mistrzyni, pytając, czy widzę różnicę między tym, co było na początku a tym, co jest teraz. Odebrałem to oczywiście jako pochwałę i zrobiło  się bardzo, ale to bardzo przyjemnie. Coś tam niewyraźnie odpowiedziałem, że nic takiego i w ogóle, robiąc zapewne jakąś głupią minę. Tak naprawdę, gdybym był czajnikiem, to właśnie bym gwizdał. Jestem królem świata! Kontynuuj czytanie