Tolkien
Sarehole Mill
Dziś coś zarówno dla miłośników hobbitowania, jak i historii techniki, a jedno i drugie jak wiecie bardzo lubię. Każdy, kto czytał Tolkiena zauważył, że w jego twórczości pojawiają się młyny i młynarze. Znajdziemy je zarówno w tekstach Profesora, jak i na ilustracjach jego autorstwa.
Jakkolwiek autor wielokrotnie zaznaczał, że nie należy w książkach doszukiwać się nawiązań do jego życia, tu mamy wyjątek. Oddajmy zresztą głos Profesorowi:
„Nie muszę chyba powtarzać, że ten rozdział, podobnie jak cała książka, nie zawiera żadnych alegorycznych znaczeń ani jakichkolwiek aluzji do problemów politycznych naszych czasów. Rzeczywiście wiąże się z pewnymi moimi osobistymi przeżyciami, lecz nicią bardzo cienką (sytuacja ekonomiczna była zupełnie inna) i sięgającą o wiele głębiej w przeszłość. Okolica, gdzie spędziłem dzieciństwo, została zniszczona i oszpecona, zanim skończyłem dziesięć lat, w epoce, gdy samochód był rzadką osobliwością (mnie wówczas nieznaną) i budowano dopiero podmiejskie linie kolejowe. Niedawno w jakimś piśmie trafiłem na fotografię ruiny młyna, niegdyś świetnie prosperującego nad stawem, który przed laty odgrywał ważną rolę w moim życiu. Młody młynarczyk nigdy mi się nie podobał, ale jego ojciec, stary młynarz, miał czarną brodę i nie nazywał się Sandyman.”
Z „Przedmowy do wydania drugiego” Władca Pierścieni, Wydawnictwo MUZA SA, Warszawa 1996
Hobbicka poczta. Część 3 – znaczek.
Masz już list lub kartkę oraz własnoręcznie wykonaną kopertę, w którą go zapakujesz. Ale potrzebny jest znaczek. Czy da się coś zrobić bez wychodzenia z domu?
Częściowo tak. I nie będzie to już takie proste. Nie obejdzie się bez odrobiny nowoczesnej techniki, w tym dostępu do Internetu, ale za to w sprzyjających okolicznościach efekt może być powalający. Jeśli oczywiście odbiorca zwraca uwagę na subtelne szczegóły.
Podam Ci dwa sposoby, wybierz taki, który jest dla Ciebie lepszy.
Wybór należy do Ciebie, metoda pierwsza jest tańsza (o ile masz dostęp do drukarki), metoda druga o wiele ciekawsza i ładniejsza ale wymaga jednak niestety wizyty na poczcie.
Dodam, że z metody pierwszej korzystałem wiele razy, z drugiej nie, dlaczego dowiecie się później. Do roboty!
Ważna informacja: artykuł nie jest (niestety…) w żaden sposób sponsorowany przez Pocztę Polską :(. Czytaj dalej
Hobbicka poczta w czasach zarazy. Część 2 – koperta.
I jak, list już gotowy? Przepisany bez błędów, na czystym, niepogniecionym papierze? Wspaniale! To teraz potrzebna by była jakaś koperta.
Wiecie, że kopert używano kiedyś do wręczania… gotówki? Tak! Gotówką w czerwonych kopertach chiński cesarz honorował swoich urzędników już w II wieku p.n.e. Jednak koperty jakie my znamy to dopiero wiek XIX, podobnie jak znaczki pocztowe.
Do tego czasu listy zwykle po prostu składano pismem do wewnątrz i na przykład pieczętowano. Nie znaczy to, że wcześniej nie zabezpieczano listów dodatkowym opakowaniem. We francuskim dokumencie z 1671 roku możemy przeczytać, że „opakowanie («enveloppe») papierowe, na którym pisany jest adres listu to oznaka szacunku okazywanego w stosunku do zwierzchnika, do którego list jest kierowany”. Warto poczytać o historii kopert i poczty, jest niezmiernie ciekawa, a miłośnikom tej urokliwej choć powoli archaicznej formy korespondencji, serdecznie polecam film „Piekło pocztowe” z 2010 r. ekranizację książki Terry’ego Pratchetta pod tym samym tytułem.
Koperty obecnie są bardzo tanie, bardzo przyzwoita koperta formatu C6, w dosyć drogim sklepie w centrum miasta to koszt około 30-40 groszy. Czy warto się więc bawić, skoro jakby tego nie liczyć, prawdopodobnie wyjdzie drożej? Moim zdaniem tak.
-
-
- Ustaliliśmy, że skoro panuje zaraza, nie musimy niepotrzebnie iść do sklepu! Jeśli jesteś koronasceptykiem, wyobraź sobie, że panuje apokalipsa zombie a ofiarni listonosze mimo wszystko pracują dalej.
- Samodzielne zrobienie koperty jest proste i możesz ją zrobić z takiego papieru, jaki sobie wymarzysz. Na każdą okazję, dla siebie, dla dzieci do szkoły. Jest też na przykład doskonałą okazją do wspólnych, kreatywnych zajęć.
- Możesz tworzyć koperty bardzo spersonalizowane, unikalne. Mogą być nie mniej ciekawe, niż list w środku! Słyszałem nawet o kolekcjonerach takich kopert, to forma sztuki! Wiedziałeś, że jesteś nieodkrytym artystą?
-
A jakie są minusy? Trzeba usiąść i to zrobić. Trochę powycinać, męczyć z linijką, ołówkiem. Ciąć i kleić. Jeżeli minusy Was nie przerażają, do roboty. Czytaj dalej
Hobbicka poczta w czasach zarazy. Część 1 – list.
Morowe powietrze nad całą Ardą, siedzimy w domach, ograniczamy fizyczne kontakty, już tak mocno od lat ograniczone przez telefony, SMSy i komunikatory. A może by wrócić więc do pięknego zwyczaju wysyłania kartek i listów? I kto wie, może nie tylko na święta?
Ale jak mamy to zrobić? Mamy unikać kontaktów, zachować dystans! Mamy teraz chodzić po sklepach? Lecieć na pocztę? – oczywiście że nie, czas mamy kiepski, ale to nie znaczy, że nie damy rady!
Na początek więc – podstawy, niezbędne do wysłania Najprawdziwszego Fantastycznego Niepowtarzalnego Hobbickiego Listu (lub kartki…)! Czytajcie więc uważnie! Bardzo uważnie, zanotujecie i powieście nad biurkiem, żebyście nie zapomnieli, przyda się na przyszłość:
– pergamin, papirus, ewentualnie czerpany papier, – pióro gęsie, indycze, orle ewentualnie profesjonalny zestaw do kaligrafii, – dobrej klasy atrament, oczywiście „hand made”, – wytworne koperty z eleganckiego papieru, – pieczęć do laku lub wosku lub sygnet z wygrawerowanym waszym inicjałem lub herbem, – dobrej klasy lak lub wosk pieczętny wykonany zgodnie ze średniowiecznymi recepturami, dla większej elegancji z drobinkami złota, oczywiście czerwony, – ukończony kurs kaligrafii przynajmniej III stopnia, – znajomość języków elfickich w stopniu komunikatywnym orz umiejętność zapisu runami i tengwarem, Czytaj dalej
Zostań oprawcą Tolkiena!
Niedawno na Facebooku postanowiłem zachęcić ludzi do spróbowania swoich sił w introligatorstwie, a jednocześnie zrobienia przy tej okazji tzw. „dobrego uczynku”. Propozycja spotkała się z pozytywnym odzewem (czy będą efekty to zupełnie inna sprawa…), postanowiłem więc wrzucić to, lekko zmodyfikowane także tutaj, szczególnie, że to nie jednorazowa propozycja, tylko akcja, która może trwać do końca świata i jeden dzień dłużej. Co prawda bloga czyta niewielu, ale może ktoś poczuje się zainspirowany, gdy tu trafi.
Obrazek oczywiście tylko dla atencji, podobnie jak tytuł („oprawca” copyright by Jan Grochocki…) 😎
Moi szanowni, acz nieliczni Czytelnicy (oczywiście liczę na udostępnianie!). Na grupie Polscy kolekcjonerzy dzieł Tolkiena dyskutowaliśmy o bibliofilskich oprawach książek Profesora.
Przy tej okazji rzuciłem pomysł – a może byśmy tak sami spróbowali? A nasze prace przeznaczyli potem na jakiś dobry cel?
Idea w skrócie jest taka:
Zagraj w grę Profesora Tolkiena!
W domu aukcyjnym Bonhams pojawił się ciekawy dokument – rękopis z regułami ciekawej słowogry, wymyślonej przez Profesora Tolkiena pod koniec lat sześćdziesiątych.
J.R.R. Tolkien, jak wiadomo, pławił się w filologicznym sosie z radością dzika, który wskoczył do pierwszej wiosennej kałuży. Znamy go oczywiście z wymyślania (przepraszam, „odkrywania”…) dziwnych języków oraz systemów pisma, ale tworzył też słowogry (jejku, jak mi się podoba to słowo, dziękuję, Michale!), w które z upodobaniem (no, przynajmniej dla niego… 😎 ) grywał z rodziną i znajomymi.
Zachęcam do spróbowania swoich sił, najlepiej w gronie przyjaciół. W związku z tym, że „wyekstrahuj słowa” po polsku brzmi dosyć, hmmm… powiedzmy, że niefortunnie, proponuję nazwę „Wyłuskaj słowa”. A może po prostu „łuskacz”? Ha! To co, gramy w łuskacza? 😉
Poniżej przedstawiam tłumaczenie na język polski, które wykonał dla mnie Bernard Baker. Czytaj dalej
Tengwarowa ściąga – errata
Uwaga wszyscy miłośnicy Tengwaru! Malutka (malusieńka!) errata do tengwarowej ściągi. Niewiele zmieniająca, ale porządek musi być!
W poprzednim wpisie bazowałem na tym, co zostało przedstawione w witrynach http://www.elvish.org/gwaith/tengwar_polski.htm oraz http://tengwar.art.pl/tengwar/ i na tej podstawie sporządziłem ściągę. Coś mnie jednak tknęło i zajrzałem ponownie do dodatku „E” a dokładniej do systemu zapisu w języku polskim, zaproponowanego przez tłumacza tegoż dodatku, Ryszarda „Galadhorna” Derdzińskiego.
Na stronie 1259 (wydanie jednotomowe Warszawskiego Wydawnictwa Literackiego MUZA SA, 2013) możemy przeczytać:
Spółgłoski miękkie: ć, ń, ś, ź, dź zapisujemy przez umieszczenie znaku „następujące j” (dwie kropki) pod znakami spółgłosek: cz, n, sz, ż, dż.
Jak widzicie różnica jest niewielka – dwie kropki, zamiast jednej. Skonsultowałem się oczywiście z Ryszardem Derdzińskim i ustaliliśmy, że wersję z jedną kropką można stosować np. do ciut szybszego pisania. W istocie nie ma to większego znaczenia, pod jednym warunkiem – konsekwentnie używamy albo jednej, albo dwóch kropek.
Jeżeli ktoś chce mieć „ściągę” w 100% zgodną z opisem przedstawionym w wydaniu MUZY, to przygotowałem poprawioną wersję z dwoma kropkami.
Kliknij TUTAJ by pobrać poprawioną wersję.
Tengwarowa ściąga na Dzień Czytania Tolkiena!
Właśnie zauważyłem, że od września zeszłego roku nic nie napisałem. Ale chyba po prostu nie miałem nic ciekawego do powiedzenia. A może mi się zwyczajnie nie chciało? W każdym razie dziś krótko, a treściwie. Mam dla Was prezent!
Dziś na całym święcie obchodzimy Tolkien Reading Day, czyli dzień, w którym fani twórczości Profesora zbierają się, by wspólnie czytać jego dzieła. Przy takich okazjach odbywa się także wiele dodatkowych imprez, na których ludzie wspólnie tkają, malują, rysują mapy Śródziemia i oczywiście – także kaligrafują różnymi rodzajami pisma wymyślonymi przez J.R.R.Tolkiena.
Nie jest to proste (ale też nie aż tak trudne jak się wydaje!), ponieważ znaki oraz sam sposób ich użycia różni się od alfabetu łacińskiego, którego używamy na co dzień. Dla wszystkich odważnych, którzy chcieliby spróbować pisać tengwarem i to w języku polskim, opracowałem specjalną ściągę.
Na jednej stronie formatu A4 zebrałem wszystkie niezbędne znaki oraz parę przykładów zapisu słów z polskimi znakami. Pamiętajcie, że jest to jedynie ściąga ułatwiające zapamiętanie znaków! Przed rozpoczęciem zabawy koniecznie powinniście zapoznać się z informacjami zawartymi na stronach, których adresy znajdziecie na samym dole tengwarowej ściągi. Czytaj dalej
Walijski – żywy język elfów
Podczas poznańskiego Pyrkonu w 2012 roku sfilmowałem prelekcję o języku walijskim „Walijski – żywy język elfów / Cymraeg – iaith fyw yr ellyllon”. Po niewielkiej obróbce zamieściłem na Youtube i od tej pory Arek „Eryr” Lechocki i Agnieszka „Ayame” Zajączkowska, z Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu uczą i bawią „kolejne pokolenia” miłośników celtyckich klimatów oraz oczywiście fanów J.R.R. Tolkiena 😉
Nie mam pojęcia, dlaczego do tej pory nie wrzuciłem na bloga tego wideo. Chyba tradycyjnie odłożyłem „na później” i oczywiście zapomniałem. Najwyższy czas naprawić to karygodne zaniedbanie. Jeżeli więc chcesz się upewnić, czy możesz publicznie powiedzieć „Radek dyma super”, poprosić ekspedientkę w sklepie o bara-bara, co ma na myśli Walijczyk, gdy zwraca się do ciebie per „moron”, koniecznie musisz obejrzeć to wideo.