Boso przez Shire, czyli o problemach nieoczywistych

Nienawidzę chodzić boso. Serio. Ostatnie Tolkien Reading Day, gdzie cały dzień biegałem boso w stroju hobbita, było dla mnie prawdziwym wyzwaniem. Słabo, jak na niziołka, no nie? Dreptając po zimnych posadzkach Collegium Historicum zastanawiałem się, jakich jeszcze problemów może dostarczać taki styl życia.
Amatorsko „studiuję” życie moich wymyślonych niskorosłych przodków. Zastanawiam się,  jak żyli? Czy też jak chcą niektórzy – jak mogliby ewentualnie żyć? Rozważając te sprawy często zastanawiam się nad zupełnie prozaicznymi sprawami. Co jadali, gdzie się załatwiali (!), z jakimi problemami codziennego życia się borykali. Nie wiemy o nich w istocie zbyt wiele, oprócz tych szczątkowych informacji, jakie o swoich ulubionych (!) bohaterach nam zostawił Tolkien. 
Na szczęście hobbici to ludzie, teoretycznie szukając odpowiedzi można by się wzorować na Anglii w XVIII wieku, sprzed rewolucji przemysłowej. No, może z elementami epoki wiktoriańskiej czy nawet późniejszych czasów. „Hobbit” jest (niestety) miksem epok i zwyczajów. Choć może to właśnie dobrze, bo każdy tam znajdzie coś znajomego dla siebie.  Nie zawsze jest to jednak takie proste.
Jednym z takich niepotrzebnych pytań, jakimi zaprzątam sobie głowę jest: „Jak radzili sobie z utrzymaniem porządku w domach, chodząc cały czas boso?”. Oczywiście, jak wiemy nie wszyscy hobbici chodzili boso, ale skupmy się na tych najbardziej popularnych, czyli hobbitach z Hobbitonu. Niezależnie od pozycji społecznej, pogody i pory roku wszyscy chodzą boso, a przynajmniej tak deklaruje autor. Mają z natury grubą podeszwę stóp, prawdopodobnie nie straszne im są drobne zranienia, szyszki w lesie a kto wie, może nawet klocki lego. Możemy więc pominąć rozważania, czy może np. drażnić coś na podłodze w ich norce. Pewnie nie zwrócą nawet uwagi. 
Póki taki hobbit biega sobie po wiosce, w lesie czy urzęduje na łące – w sumie nic się nie dzieje. Nawet jak wdepnie w krowi placek – co tam. Jak to mawiają harcerze po trzech tygodniach w lesie – „jak się wysuszy, to się samo skruszy”. Problem zaczyna się moim zdaniem w momencie powrotu do norki. 

Kontynuuj czytanie

Zajączek

Zasnął na półce zając z ceraty.
Śni mu się może listek sałaty.
A może łąka i leśna ścieżka, tam,
gdzie prawdziwy zajączek mieszka…

Kiedy moje dzieci były małe, w kółko czytaliśmy im wierszyki-kołysanki. Wkrótce nauczyły się ich na pamięć. Do dziś, choć to już stare konie potrafią je wyrecytować w środku nocy, mimo trzydzistki na karku. Syn czyta je swoim dzieciom, a moim wnukom.
A wy coś czytacie swoim dzieciom? Albo pamiętacie, co czytali Wam rodzice? Czy wpłynęło to na Was?

A może coś wyśniliście i przelaliście Wasze senne marzenia na papier? Opowiadanie, wiersz, esej? A może namalowaliście obrazek? Albo chociaż kupiliście coś, co się Wam przyśniło? Nową sukienkę? Wymarzony motocykl?

Czy w ogóle w natłoku bodźców jesteśmy jeszcze w stanie wyśnić coś oryginalnego? Dziwnego? Szalonego? Czy może zmęczony mózg szuka już tylko wytchnienia i pustki? Czy dziś J.R.R. Tolkien stworzyłby ponownie tak spójny świat, będąc nieustannie bombardowany obrazami, dźwiękami i tekstami? Czy zdołałby wtedy śnić? Marzyć podczas drzemki w oksfordzkim parku?

A wam – zdarzyło się zdrzemnąć w parku w letni, piękny dzień, wśród śpiewów ptaków i brzęczeniu pszczół? Co wtedy śniliście? Chcieliście jak najdłużej zatrzymać tę wizję? Zdołaliście coś zapamiętać, czy rozproszył dźwięk smartfona, informujący o tym,  że ktoś wrzucił kolejnego mema? 

Śnijmy… Wędrujmy… Lato nadchodzi…

Młody J.R.R. Tolkien zdrzemnał się na Oksfordzkiej ławce.

„Pieśń Pipina” czy „Piosenka podróżna”?

Któż z fanów filmowej adaptacji „Władcy Pierścieni” nie pamięta sceny, gdy Faramir rusza w straceńczą misję przeciwko orkom a Denethor zajada czerwone jak krew pomidory? Pippin śpiewa przejmującą, epicką pieśń znaną jako Pippin’s song albo The Edge of Night.  Dosłownie na dniach ukazała się polska wersja, z tej okazji parę słów o tym utworze.
 
Polskojęzyczną wersję przygotowało Studio Accantus i muszę powiedzieć, że wyszło im to naprawdę nieźle! Zresztą posłuchajcie sami: 
 
 
Utwór w tłumaczeniu Doroty Kozielskiej wykonał Wiktor Korszla a autorem muzyki jest oczywiście Billy Boyd.
Ta piosenka to jedna z najciekawszych „kreatywnych modyfikacji” zrobionych przez Petera Jacksona. Pamiętacie, że książce ten utwór jest w zupełnie innym miejscu i ma totalnie inny charakter? I że – przede wszystkim to nie jest pieśń Pippina? No dobrze. można powiedzieć, że jest, bo on ją śpiewa. Jednakże w książce śpiewali ją wszyscy hobbici a ułożył ją nie kto inny, jak Bilbo.

Kontynuuj czytanie

O Dniu Hobbita słów parę (dziesiąt?)

„Międzynarodowy Dzień Hobbita” – tam możemy przeczytać w wielu nagłówkach artykułów w Internecie jak jeszcze czasem w tradycyjnej prasie. Czym właściwie jest, skąd się wziął, czy jest dla miłośników Tolkiena ważny? O tym w tym artykule.

Cześć listu The American Tolkien Society do Gubernatora Stanu Michigan, 1979

Cześć listu The American Tolkien Society do Gubernatora Stanu Michigan, 1979.
Courtesy of Archives of Michigan Record Group 82-141 Box 6.

Uwielbiam wszelkie okazje, przy których można się spotkać i radośnie coś świętować. W sumie nie ważne co, byle razem. Co roku jedną z takich okazji jest „Dzień Hobbita”. Jeśli spojrzymy na wszelkie media społecznościowe w okolicach września ujrzymy niezliczoną ilość relacji z iście hobbickich imprez, gdzie nie brakuje ani jadła, ani napitku. Podobnie niezliczone ilość razy przeczytamy „Happy Hobbit Day!”. Co ciekawe, o wiele ważniejszy (zdaniem niektórych) Dzień Czytania Tolkiena przypadający na wiosnę, 25 marca, mimo wielu imprez organizowanych przez grupy fanów czy nawet szkolne biblioteki jest chyba mnie „widoczny”. Albo tylko mi się tak wydaje, bo bardziej zwracam uwagę na kolorowe obrazki właśnie z Dnia Hobbita. Tu nasunęło mi się porównanie do Bożego Narodzenia i Wielkanocy oraz nieustannych dyskusji nad wyższością jednego nad drugim. 

Kontynuuj czytanie

„Drogi Karolu” – bezcenna pamiątka, nieznany list J.R.R. Tolkiena

25 kwietnia 2021 telewizja BBC wyemitowała 13 odcinek 43 sezonu Antiques Roadshow UK. W nim zobaczyliśmy kolejny, nieznany do tej pory list profesora Tolkiena!

Podpis J.R.R. Tolkiena

W programie ludzie odwiedzają rzeczoznawców z różnymi rodzinnymi pamiątkami, chcą się czegoś o nich dowiedzieć. Czasem o ich historii, czasem o wartości, a czasem po prostu opowiedzieć jakiś fragment rodzinnych wspomnień.

Z taką rodzinną pamiątką przyszedł Charles – gdy miał 14 lat, zafascynowany runami, jakie zobaczył w „Hobbicie” napisał do Profesora Tolkiena list. Profesor mu odpisał i to bynajmniej nie zdawkowo  i ten literacki artefakt stanowi dziś cenną rodzinną pamiątkę. Nawiasem mówiąc wyceniony został na bardzo konkretną sumę 10 tysięcy funtów! Kontynuuj czytanie

Sarehole Mill

Tablica na Sarehole MillDziś coś  zarówno dla miłośników  hobbitowania, jak i historii techniki, a jedno i drugie jak wiecie bardzo lubię. Każdy, kto czytał Tolkiena zauważył, że w jego twórczości pojawiają się młyny i młynarze. Znajdziemy je zarówno w tekstach Profesora, jak i na ilustracjach jego autorstwa.

Jakkolwiek autor wielokrotnie zaznaczał, że nie należy w książkach doszukiwać się nawiązań do jego życia, tu mamy wyjątek. Oddajmy zresztą głos Profesorowi:

 

„Nie muszę chyba powtarzać, że ten rozdział, podobnie jak cała książka, nie zawiera żadnych alegorycznych znaczeń ani jakichkolwiek aluzji do problemów politycznych naszych czasów. Rzeczywiście wiąże się z pewnymi moimi osobistymi przeżyciami, lecz nicią bardzo cienką (sytuacja ekonomiczna była zupełnie inna) i sięgającą o wiele głębiej w przeszłość. Okolica, gdzie spędziłem dzieciństwo, została zniszczona i oszpecona, zanim skończyłem dziesięć lat, w epoce, gdy samochód był rzadką osobliwością (mnie wówczas nieznaną) i budowano dopiero podmiejskie linie kolejowe. Niedawno w jakimś piśmie trafiłem na fotografię ruiny młyna, niegdyś świetnie prosperującego nad stawem, który przed laty odgrywał ważną rolę w moim życiu. Młody młynarczyk nigdy mi się nie podobał, ale jego ojciec, stary młynarz, miał czarną brodę i nie nazywał się Sandyman.”

Z „Przedmowy do wydania drugiego” Władca Pierścieni, Wydawnictwo MUZA SA, Warszawa 1996

Kontynuuj czytanie

Hobbicka poczta w czasach zarazy. Część 1 – list.

Lord of the Rings. Fragment pracy Dorothy Binder
Źródło: https://fineartamerica.com/featured/1-lord-of-the-rings-dorothy-binder.html

Morowe powietrze nad całą Ardą, siedzimy w domach, ograniczamy fizyczne kontakty, już tak mocno od lat ograniczone przez telefony, SMSy i komunikatory. A może by wrócić więc do pięknego zwyczaju wysyłania kartek i listów? I kto wie, może nie tylko na święta?

Ale jak mamy to zrobić? Mamy unikać kontaktów, zachować dystans! Mamy teraz chodzić po sklepach? Lecieć na pocztę? – oczywiście że nie, czas mamy kiepski, ale to nie znaczy, że nie damy rady!

Na początek więc – podstawy, niezbędne do wysłania Najprawdziwszego Fantastycznego Niepowtarzalnego Hobbickiego Listu (lub kartki…)! Czytajcie więc uważnie! Bardzo uważnie, zanotujecie i powieście nad biurkiem, żebyście nie zapomnieli, przyda się na przyszłość:

– pergamin, papirus, ewentualnie czerpany papier, – pióro gęsie, indycze, orle ewentualnie profesjonalny zestaw do kaligrafii, – dobrej klasy atrament, oczywiście „hand made”, – wytworne koperty z eleganckiego papieru, – pieczęć do laku lub wosku lub sygnet z wygrawerowanym waszym inicjałem lub herbem, – dobrej klasy lak lub wosk pieczętny wykonany zgodnie ze średniowiecznymi recepturami, dla większej elegancji z drobinkami złota, oczywiście czerwony, – ukończony kurs kaligrafii przynajmniej III stopnia, – znajomość języków elfickich w stopniu komunikatywnym orz umiejętność zapisu runami i tengwarem, Kontynuuj czytanie

Zostań oprawcą Tolkiena!

Obrazek dla przyciągnięcia Waszej uwagi! 😉

Niedawno na Facebooku postanowiłem zachęcić ludzi do spróbowania swoich sił w introligatorstwie, a jednocześnie zrobienia przy tej okazji tzw. „dobrego uczynku”. Propozycja spotkała się z pozytywnym odzewem (czy będą efekty to zupełnie inna sprawa…), postanowiłem więc wrzucić to, lekko zmodyfikowane także tutaj, szczególnie, że to nie jednorazowa propozycja, tylko akcja, która może trwać do końca świata i jeden dzień dłużej. Co prawda bloga czyta niewielu, ale może ktoś poczuje się zainspirowany, gdy tu trafi.

Obrazek oczywiście tylko dla atencji, podobnie jak tytuł („oprawca” copyright by Jan Grochocki…)  😎

Moi szanowni, acz nieliczni Czytelnicy (oczywiście liczę na udostępnianie!). Na grupie Polscy kolekcjonerzy dzieł Tolkiena dyskutowaliśmy o bibliofilskich oprawach książek Profesora.
Przy tej okazji rzuciłem pomysł – a może byśmy tak sami spróbowali? A nasze prace przeznaczyli potem na jakiś dobry cel?

Idea w skrócie jest taka:

Kontynuuj czytanie

Zagraj w grę Profesora Tolkiena!

W domu aukcyjnym  Bonhams pojawił się ciekawy dokument – rękopis z regułami ciekawej słowogry, wymyślonej przez Profesora Tolkiena pod koniec lat sześćdziesiątych.

Word-game by J.R.R. Tolkien

Skan oryginalnego tekstu gry
Źródło: https://www.bonhams.com/auctions/25355/lot/253/

J.R.R. Tolkien, jak wiadomo, pławił się w filologicznym sosie  z radością dzika, który wskoczył do pierwszej wiosennej kałuży. Znamy go oczywiście z wymyślania (przepraszam, „odkrywania”…) dziwnych języków oraz systemów pisma,  ale tworzył też słowogry (jejku, jak mi się podoba to słowo, dziękuję, Michale!), w które z upodobaniem (no, przynajmniej dla niego… 😎 ) grywał z rodziną i znajomymi.

Zachęcam do spróbowania swoich sił, najlepiej w gronie przyjaciół. W związku z tym, że „wyekstrahuj słowa” po polsku brzmi dosyć, hmmm… powiedzmy, że niefortunnie, proponuję nazwę „Wyłuskaj słowa”. A może po prostu „łuskacz”? Ha! To co, gramy w łuskacza? 😉 
Poniżej przedstawiam tłumaczenie na język polski, które wykonał dla mnie Bernard Baker. Kontynuuj czytanie

Tengwarowa ściąga – errata

Uwaga wszyscy miłośnicy Tengwaru!  Malutka (malusieńka!) errata do tengwarowej ściągi. Niewiele zmieniająca, ale porządek musi być!
W poprzednim wpisie bazowałem na tym, co zostało przedstawione w witrynach http://www.elvish.org/gwaith/tengwar_polski.htm oraz http://tengwar.art.pl/tengwar/ i na tej podstawie sporządziłem ściągę. Coś mnie jednak tknęło i zajrzałem ponownie do dodatku „E” a dokładniej do systemu zapisu w języku polskim, zaproponowanego przez tłumacza tegoż dodatku, Ryszarda „Galadhorna” Derdzińskiego.

Na stronie 1259 (wydanie jednotomowe Warszawskiego Wydawnictwa Literackiego MUZA SA, 2013) możemy przeczytać:

Spółgłoski miękkie: ć, ń, ś, ź, zapisujemy przez umieszczenie znaku „następujące j” (dwie kropki) pod znakami spółgłosek: cz, n, sz, ż, .

Jak widzicie różnica jest niewielka – dwie kropki, zamiast jednej. Skonsultowałem się oczywiście  z Ryszardem Derdzińskim i ustaliliśmy, że wersję z jedną kropką można stosować np. do ciut szybszego pisania. W istocie nie ma to większego znaczenia, pod jednym warunkiem – konsekwentnie używamy albo jednej, albo dwóch kropek.

Różnica między wersją pierwszą i drugą „ściągi”

Jeżeli ktoś chce mieć „ściągę” w 100% zgodną z opisem przedstawionym w wydaniu MUZY, to przygotowałem poprawioną wersję z dwoma kropkami.
Kliknij TUTAJ by pobrać poprawioną wersję.