„Pieśń Pipina” czy „Piosenka podróżna”?

Któż z fanów filmowej adaptacji „Władcy Pierścieni” nie pamięta sceny, gdy Faramir rusza w straceńczą misję przeciwko orkom a Denethor zajada czerwone jak krew pomidory? Pippin śpiewa przejmującą, epicką pieśń znaną jako Pippin’s song albo The Edge of Night.  Dosłownie na dniach ukazała się polska wersja, z tej okazji parę słów o tym utworze.
 
Polskojęzyczną wersję przygotowało Studio Accantus i muszę powiedzieć, że wyszło im to naprawdę nieźle! Zresztą posłuchajcie sami: 
 
 
Utwór w tłumaczeniu Doroty Kozielskiej wykonał Wiktor Korszla a autorem muzyki jest oczywiście Billy Boyd.
Ta piosenka to jedna z najciekawszych „kreatywnych modyfikacji” zrobionych przez Petera Jacksona. Pamiętacie, że książce ten utwór jest w zupełnie innym miejscu i ma totalnie inny charakter? I że – przede wszystkim to nie jest pieśń Pippina? No dobrze. można powiedzieć, że jest, bo on ją śpiewa. Jednakże w książce śpiewali ją wszyscy hobbici a ułożył ją nie kto inny, jak Bilbo.

Znana jest jako Walking song i znajdziemy ją w  rozdziale trzecim „Drużyny Pierścienia”, tuż przed spotkaniem z Czarnym Jeźdźcem: 
 
Maszerowali w szeregu, noga w nogę, żeby dodać sobie ducha. Po jakimś czasie, kiedy gwiazdy rozmnożyły się i jaśniej rozbłysły na niebie, wędrowców opuścił niepokój i przestali nasłuchiwać tętentu kopyt. Zanucili cichutko, bo hobbici lubią śpiewać w marszu, zwłaszcza gdy zbliżają się nocą po przechadzce ku domowi. Większość hobbitów śpiewa w takich razach piosenkę o kolacji albo o łóżku, lecz nasi trzej bohaterowie nucili piosenkę o wędrówce (jakkolwiek nie omieszkali, oczywiście, wspomnieć w niej również o jedzeniu i spaniu). Jej słowa ułożył Bilbo Baggins do melodii starej jak góry i nauczył jej Froda podczas wspólnych wycieczek ścieżkami Doliny, gdy opowiadał siostrzeńcowi o swoich przygodach.
Na kominku ogień gorze,
A pod dachem ciepłe łoże;
Lecz, że stopy wypoczęte,
Może jeszcze za zakrętem
Ujrzym drzewo albo kamień
Przez nikogo nie widziane…
Kwiat i drzewo, trawa, liść –
Trzeba nam iść, dalej iść,
Woda, niebo, wzgórze, jar –
Naprzód marsz, naprzód marsz. (…)
 
„Władca Pierścieni”, Wydawnictwo MUZA SA, Warszawa  2013 
 
Zacząłem sobie rozmyślać. We filmie melodia wymyślona przez Billy’ego Boyda doskonale pasuje do tej smutnej sceny, natomiast w książce ta sama piosenka nie ma takiego charakteru. Jest utworem zdecydowanie pogodnym, choć jest , jakby to powiedzieli żeglarze, „pieśnią powrotu”. Z pewną nutą nostalgii,  daleka jednak od patetycznej ballady. Wybór Petera Jacksona okazał się doskonały, zostawmy jednak na chwilę film. Może jednak będąc wierni książce powinniśmy to śpiewać zupełnie inaczej? A jeśli tak, to jak? Co wg Waszych wyobrażeń najbardziej pasuje zarówno do sceny opisanej w powieści, jak i do charakteru hobbitów?
Hobbici to w większości prosty lud, melodia prawdopodobnie raczej nie będzie więc (moim zdaniem…) jakaś specjalnie wyrafinowana, zwłaszcza, że wg słów Bilba muzyka, której użył, jest „stara jak góry”. Przekazywana przez pokolenia i pewnie zasłyszana gdzieś w pubie czy na targu, raczej więc wpadająca w ucho i łatwa do zapamiętania.
Zerknijmy na rożne wykonania i poszukajmy „najbardziej hobbickiego”. Na początek niech śpiewa Daniel Kerry:
 
 
Spokojne, ale nie smętne, rytmiczne, do nucenia, ale moim zdaniem bardziej przy ognisku, fajce i kuflu piwa, niż podczas marszu. Choć kto wie? Może jest to całkiem ciekawa propozycja? Może to akurat dobra wersja na spokojne dreptanie, odpoczynek w marszu? Choć chyba trochę za smutne. Więc może coś bardziej radosnego?
Aranżacja Studia Accantus to nie pierwsze polska wersja tego tekstu. Posłuchajmy trochę innego tłumaczenia i zdecydowanie w innym nastroju, tym razem w wykonaniu grupy „Za Progiem”. Tłumaczenie i melodia – Marcin 'Baltazar’ Gąbka:
 
 
Bardzo lubię to wykonanie (jak i sam zespół!), szczególnie podoba mi się refren. Jest bardzo energetyczny, aż zachęca, by przebierać szybciej nogami i pędzić do domu! Natomiast nie do końca jestem przekonany, czy aby ciut nie za mocno jednak, w kontekście tego, co się dzieje w książce. A spotkamy się z tą piosenką jeszcze raz na końcu opowieści i tam już zupełnie nie będzie pasował ten klimat. Nie mniej bardzo mi się podoba ta aranżacja, z chęcią ją podśpiewuję, podobnie jak inne piosenki tej grupy. 
Kolejną, także dynamiczną aranżacją jest wykonanie holenderskiej grupy „The Hobbitons”:
 
 
Choć samo wykonanie tak średnio mi się podoba (ale taką wersję akurat znalazłem), to wg mnie jest to wersja bardzo hobbicka. Właśnie taka mi pasuje do sceny w książce, szczególnie z radosnym okrzykiem Pippina „Już do snu czas! Już do snu czas!”. Nie ma jakiejś wyrafinowanej linii melodycznej, jest prosta, jak hobbici. 
Więc lirycznie, czy dynamicznie? Za „bardziej energetycznymi” niż lirycznymi  wersjami przemawia wg mnie także osobista interpretacja tego tekstu przez Profesora, co prawda recytuje, a nie śpiewa, ale czuć rytm:
 
 
To może coś pośredniego? Tu mamy wersję śpiewaną przez Iana Holma (czyli filmowego Bilba Bagginsa!), Williama Nighy’ego & Johna McAndrewa w słuchowisku BBC z 1981 r.
 
 
A może mniej ortodoksyjne wykonanie, zahaczające niemal o pop? Tak by raczej hobbici nie śpiewali, ale jeśłi doskonale się bawicie akurat przy takim wykonaniu – czemu nie? Gitara w dłoń i śpiewać!:
 
 
Zupełnie zapomniałem o The Tolkien Ensemble, grupy ze wszech miar „muzycznie zasłużonej”!  Dokładam więc teraz na szybko, mam nadzieję, że fani się nie obrażą. Czy mi się podoba? Hmmm… Z jednej strony to świetne wykonanie, z drugiej osobiście czuję tu za dużo cukru w cukrze, taki wręcz teatralny blichtr.  Trochę za bardzo powidziwiali chłopaki w tej piosence, która – oczywiście tylko w mojej opinii – powinna być prostą, swojską melodią. Więc artystycznie jestem za, hobbicko – niekoniecznie.
 
 
Przejdźmy teraz do klasyki, czyli do Donalda Swanna. Obawiam się, że ta wersja, to jedyna wersja zaakceptowana przez J.R.R. Tolkiena. Profesorowi podobało się to co tworzył kompozytor, można by teoretycznie powiedzieć, że skoro dostał „błogosławieństwo” autora, to to wersja najbardziej kanoniczna. Wręcz „poświęcona”.
No cóż, ja aranżacje Swanna akurat bardzo ciężko trawię, ale szanuję. Każdemu też polecam  zaopatrzenie się w książkę The Road Goes Ever On – absolutnie obowiązkową pozycję każdego szanującego się tolkienisty. Należy ją – jeśli nie posiadać – to co najmniej znać. Posłuchajmy:
 
 
I jak Wam się podobało? Ja nie jestem specjalnym entuzjastą tej wersji, ale… Hmmm… Jest radosna, hobbicka, być może gdyby nie śpiewała tego operowa śpiewaczka a grupa maszerujących niziołków – czemu nie? Może ktoś się pokusi o re-arranżację i nagra swoja wersję do muzyki Swanna?
 
Jak widać wersji jest, tu przedstawiłem tylko parę i z pewnością znajdziecie jeszcze inne. Która jest tą właściwą? „Błogosławiony” Donald Swann? Kultowy Billy Boyd? A może po prostu taka, którą Ty śpiewasz czy nucisz podczas wędrówki?

Na koniec ciekawostka, o które może nie wszyscy wiedzą. Piosenka z odrobinę zmienionym tekstem pojawia się jeszcze raz w książce, na samym końcu, gdy żegnamy Bilba w Szarej Przystani. Śpiewa sobie cichutko:

Kto wie, co zakręt bliski kryje,
Drzwi tajemnicy, dziwną ścieżkę.
Tylem ją razy w życiu mijał,
Aż przyjdzie chwila, gdy nareszcie
Otworzy mi się droga nowa
Tam, dokąd księżyc nam się chowa,
I zaprowadzi mnie najdalej,
Tam, skąd nad ziemią słońce wstaje

Jeszcze mnie osób wie, że część tego tekstu także miała pojawić się w filmie Petera Jacksona, jednak ostatecznie z niej zrezygnowano, stawiając na drugi utwór Annie Lennox – wzruszające i przejmujące zarazem Into the West.

 
Piękne, prawda? To tyle na dziś. Wiele aranżacji, jedna bardziej zgodne z „duchem Tolkiena”, inne mniej, jedne bardziej „klimatyczne”, inne mniej. Wybierzcie sami to, co kochacie.
 
– Can you sing, master hobbit?
– Well… Yes. At least, well enough for my own people.
But we have no songs for great halls… And evil times.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *