Wybraniec

„Listy”[1] Tolkiena. Lubię je czytać. Czy to po kolei, czy losowo, czy tematycznie. I za każdy razem znajdę coś nowego, coś, co mnie poruszy, da do myślenia. Zostawi ślad. Albo chociaż zaintryguje. 

Wyjątkowo nie jechałem do pracy rowerem, tylko autobusem, miałem więc krótki czas na lekturę. „Przykleiwszy się” solidnie do swojego kąta zacząłem czytać. Darowałem sobie narzeczeńskie  listy do Edith i już chciałem przeskoczyć do późniejszych wydarzeń, gdy zacząłem czytać list nr 5 do Geoffreya Smitha. I poczułem się… Poczułem się nieswojo. Tak, nieswojo – to chyba najlepsze słowo.

Trochę było mi głupio, że wcześniej nie zwróciłem uwagi na „moc” tego listu. Do głowy cisnęły się pytania – co robimy z darami, które otrzymujemy? Gdzie leży granica między prawdziwym powołaniem a pychą? Czy lepiej się umniejszyć w oczach bliźnich i Boga, czy sięgać do gwiazd nie zważając na wszystko i wszystkich? Jak ważna jest wspólnota?

Jeśli ktoś choć pobieżnie zna życiorys J.R.R. Tolkiena, z pewnością coś słyszał o T.C.B.S. – Tea Club, Barrovian Society. Krótko przypomnę – podczas nauki w King Edward’s School w Birmingham, Tolkien oraz jego przyjaciele, m.in. Robert Gilson, Geoffrey Smith i Christopher Wiseman stworzyli coś w rodzaju nieformalnego, pół-tajnego stowarzyszenia. Spotykali się albo w szkolnej bibliotece, gdzie raczyli się nielegalnie parzoną herbatą (w bibliotece był zakaz!), albo w Barrow’s Store, czyli czymś w rodzaju współczesnej galerii handlowej. Na parterze znajdowały się sklepy, natomiast na piętrze kawiarnia, gdzie w eleganckich wnętrzach raczono się herbatę oraz zajadano sandwiche.

Borrow’s Stores kadr z filmu „Tolkien” (2019) i zdjęcie prawdziwego sklepu i herbaciarni.

Atmosferę tego miejsca oraz biblioteki doskonale przedstawiono w filmie biograficznym „Tolkien”[2]. Jeśli ktoś nie oglądał, serdecznie polecam, nawet jeśli film w paru miejscach nie jest zgodny z rzeczywistością. „Barrowianie” wspólnie uczyli się, ale też dyskutowali o literaturze, sztuce, prezentowali swoje prace i oczywiście je omawiali. Chyba jedynym tematem który (wg wspomnień…) omijali były, o dziwo… dziewczyny. Kontynuuj czytanie